NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » WASZE ARTYKUŁY » MATEUSZWOS

Przejdz do dołu strony<<<Strona: 2 / 3>>>    strony: 1[2]3

MATEUSZWOS

artykuły i komentarze
  
mateuszwos
15.02.2010 22:33:04
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #454531
Od: 2009-12-1
Mógłbym dodać jeszcze kilka ciekawych ale nie będę zaśmiecał forumwesoły
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
Electra23.04.2024 08:26:40
poziom 5

oczka
  
tinca
15.02.2010 22:38:54
poziom 4



Grupa: Administrator 

Lokalizacja: Nowe Miasto Lubawskie

Posty: 243 #454541
Od: 2009-11-24
Świetne zdjęcia! A rubryka pozostanie już Twoja właśnie zmieniam tytuł.
  
mateuszwos
16.02.2010 00:16:30
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #454694
Od: 2009-12-1
dzięki
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
salto
16.02.2010 09:43:41
poziom 5



Grupa: Użytkownik

Posty: 570 #454816
Od: 2010-2-15
Na 100% jestem w tym roku w Kazimierzu.Mam nadzieje że sie spotkamy gdzieś na rybach.

_________________
Łowię bo lubię
  
rubin44wr
16.02.2010 09:46:20
poziom 3

Grupa: Użytkownik

Lokalizacja: Wrocław

Posty: 148 #454819
Od: 2009-12-7
Mateusz .Oglądając te super fotki,spotęgowało mi tęsknotę za wypadem na rybki.Niestety jeszcze muszę poczekać na rozpoczęcie sezonu.Pozdrawiam.
  
mateuszwos
16.02.2010 10:44:51
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #454893
Od: 2009-12-1
Ja też czekam na wiosnę a ta jak widać nastąpi z opóźnieniem. Szkoda bo już wysiedzieć nie mogę. Zapraszam w okolice Kazimierzawesoły
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
rubin44wr
16.02.2010 10:53:35
poziom 3

Grupa: Użytkownik

Lokalizacja: Wrocław

Posty: 148 #454906
Od: 2009-12-7
Kto wie ,kusząca propozycja .Moze kiedyś zrobimy wspólny wypad na rybki,tym bardziej że piękne miejscówki tam widzę.
  
mateuszwos
16.02.2010 17:25:14
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #455532
Od: 2009-12-1
Żądni przygody

Tego dnia byłem spragniony wędkowania jak nigdy. Już od kilku tygodni chodziła za mną myśl aby wyrwać się ze spinningiem w nieznane rejony Wisły. Dość długi post od hobby spowodowany był kontuzją kostki (dystorsja stawu skokowo-goleniowego), której nabawiłem się podczas meczu piłki nożnej. Poprzedniego dnia uwolniłem się od gipsu i szansa na wyprawę urosła do olbrzymich rozmiarów mimo tego, że ból mnie nie opuszczał tak jak i opuchlizna. Porzuciłem kulę łokciową w koncie a do reki wziąłem swój spinningowy kijaszek. Tak się złożyło że tej soboty z Warszawy przyjechał Jakub. Chłopak był nie mniej napalony na przygodę niż ja więc zapakowaliśmy tyłki do samochodu, niezbędny asortyment i jazda przed siebie.

Pojazd zaparkowałem niedaleko brzegu, jakieś kilkanaście kilometrów w górę Wisły od naszego rodzinnego podwórka. Wyszliśmy z Kubą z samochodu i nasze płuca napełniły się świeżym, nadwiślańskim powietrzem skrywającym tajemnicę dzisiejszej przygody, którą to zamierzaliśmy odkryć. Plecaczki na plecach, spinningi w prawicach, myśli o przygodzie w głowach i nadzieje w sercach mówiły nam, że to jest to.

Po kamienistej tamie ruszyliśmy w stronę niewielkiej, może 2 hektarowej wysepki. Woda sięgała nam niewiele ponad kolana także już z wyspy z suchymi majtkami rozpoczęliśmy biczowanie wody. Po kilka rzutów w ciekawsze miejsca poskutkowało u mnie 2 kleniami a u Kuby boleniem. Wykonaliśmy jeszcze kilka rzutów ale bez skutku więc postanowiliśmy ruszyć po wodzie w górę Wisły w pogoni za przygodą. Przed nami była kolejna, tym razem już większa wyspa. Postanowiliśmy, że się rozdzielimy. Ja miałem iść jej prawą stroną obławiając nieznaną łachę i brzeg Wisły a Kuba lewą stroną wyspy i jego zadaniem było obławianie dzikiej odnogi z leniwym nurtem. Według naszych obliczeń powinniśmy się spotkać jakieś 500, góra 100 metrów wyżej, na końcu wysepki. Tu nasze drogi się rozeszły i co spotkało Kubę wiem już tylko z opowieści. Może zechce wam opisać. Jeśli chodzi o mnie to o tym poniżej.

Z lekkim bólem kostki, o którym momentami całkiem zapominałem, ruszyłem przed siebie. Tym razem obławiałem dziwną łachę mieszczącą się po prawej stronie wyspy. W wodzie do pasa przy stromym brzegu skradałem się za szczupakami. Rzuty wykonywałem w stronę zachodu a, że to była już końcówka dnia to słońce bez krępacji smagało mnie prosto w twarz. Pokonując kolejne metry, kolejne zwalone drzewa, kolejne jamy, które wyżłobiła Wisła gdy poziom jej był sporo większy, swoim woblerkiem usilnie nęciłem szczupaka. Jednak żaden nawet najmniejszy gad nie dał się przechytrzyć. Minąłem tą łachę, przeprawiłem się przez pierwszą tamę i ruszyłem w górę tym razem obławiając już Wisłę. Rzuty wykonywałem z takim zawzięciem posuwając się nieustannie, że nim się obejrzałem od wyspy oddzielał mnie kolejny zbiornik z dość głęboką wodą. Aby dostać się z powrotem na wyspę musiałbym cofać się jakieś 300 metrów, więc postanowiłem po wodzie dotrzeć do kolejnej tamy, którą zwietrzyłem jakieś 100 metrów dalej. Według naszych wspólnych obliczeń to właśnie tam miałem się spotkać z Kubą. Woda sięgała mi prawie do pasa ale dzielnie parłem na przód upewniając się raz po raz wędką czy kolejny krok nie zanurzy mnie w wodzie całkowicie. Miałem bowiem na uwadze jak zdradliwa jest Wisła. Po kilkunastu minutach nie bez trudu dotarłem do wspomnianej tamy. Tak jak przewidywałem właśnie tu kończyła się wyspa ale wbrew oczekiwaniom nie było nigdzie Kuby. Pomyślałem że chłopak też nie miał łatwej drogi i pewnie niebawem dotrze. Wykonując kolejne rzuty bez skutku, bo ani Kuba ani ryby się nie meldowały, doczekałem się zachodu słońca. Powoli zaczynało się ściemniać a ja wciąż sam jak palec w jakiejś dziczy.
Nagle przed sobą zauważyłem jakąś postać na łódce. Człowiek podpłynął do tamy na której stałem spytał co ja sam tu robię i jak tu dotarłem.
- No jak to co? Łowię ryby - pomyślałem. Opowiedziałem, że dostałem się tu po wodzie a maszeruję z dołu. Zdziwienie na twarzy człowieka aż mnie przeraziło.
- Naprawdę po wodzie? A dokąd woda sięgała? Bo jak ja pamiętam to tu są straszne głębiny - odparł.
- Jakie głębiny przecież przed chwilą przeszedłem i mnie nie skryło. - Jeszcze z większym zdziwieniem facet odpłyną w swoja stronę. Nie powiem bo gość dał mi do myślenia. W końcu „głębiny” powiedział a ja mam wracać i to po nocy. Więc udałem się z powrotem. Zszedłem z tamy do wody i tak jak przyczłapałem zacząłem wracać. Na razie jest ok. woda tylko do pasa. Nagle zaczyna się zgłębiać więc szukam innej drogi. To w lewo to w prawo ale wszędzie głębia. No ładnie dostałem tego com chciał. Mam swoją przygodę. W nogi coraz bardziej zimno i chociaż bólu kostki nie czułem to minę miałem nietęgą bo nie wiedziałem jak mam wrócić. Postanowiłem pójść z powrotem do tamy i raz jeszcze zobaczyć jak zachowuje się woda co by oszacować gdzie jest najpłycej. To Ci niespodzianka nie mogę się dostać powrotem na tamę bo jakoś głęboko się zrobiło. Stoję 10 metrów od niej w wodzie po pas a przede mną głęboka rynna. Nie pozwoliłem się ogarnąć panice. Najwyżej rzucę się wpław i dopłynę - pomyślałem. No tak tylko co z telefonem? Na usta zaczęły cisnąć mi się przekleństwa. Kilka głębokich oddechów i podjąłem jeszcze jedną próbę powrotu w stronę samochodu. Z wielkim trudem ale na razie jest lepiej niż ostatnio. Powoli przesuwam się do przodu. Nagle moją uwagę odwróciła ogromna zielonożółta kula pędząca z nieba za drzewa, która w połowie drogi rozpadła się na dwoje potem na kolejne kawałki aż spłonęła doszczętnie. OK. Panie Boże! Nastraszyłeś mnie już do reszty! Teraz pozwól mi wrócić do domu - mamrotałem. Nogi już mi cierpły z zimna. Krok po kroczku zmierzałem grunt badając wędką. Ufff woda zaczyna się wypłycać. Trochę się uspokoiłem i przyspieszyłem kroku bo Kuba koło samochodu już jajko pewnie znosi. Nie minęła chwila jak doszedłem do łachy od, której zacząłem obławianie. Tym razem nie dam się załatwić i nie będę wracał wodą tylko ruszę środkiem wyspy aby nie przedzierać się po wodzie i zwalonych drzewach. Ruszyłem więc wyspą. Noga zaczęła mi doskwierać mocniej bo szedłem po wielkich krzaczorach i pokrzywach dwukrotnie mnie przewyższających. W gęstwinie drzew i krzewów było już zupełnie ciemno a ja parłem potykając się raz po raz o jakieś wystające korzenie. Nawet nie chciałem myśleć o tym jak bardzo spuchła mi kostka , wystarczy, że czułem jak boli. Idąc byłem gotowy na wszystko bo takiej dziczy nie widziałem jak żyję a fakt, że było ciemno poruszał moją wyobraźnię do granic. Słychać było tylko trzask łamanych gałęzi pod moimi nogami i mój ciężki oddech i dobrze bo nic więcej nie chciałem usłyszeć. W końcu dotarłem do początku wyspy gdzie rozstałem się z Kubą. Spojrzałem na wodę i zobaczyłem jak ciemna postać tapla się w wodzie do pasa. Po chwili okazało się, że był to Jakub uwalniający swojego wobka z zawady. W tym momencie odetchnąłem z ulgą. Jestem wśród żywych! Podszedłem do Jakuba i zapytałem czy długo czekał. Odpowiedział, że to zależy czy do chwili kiedy mnie usłyszał, czy do chwili kiedy mnie zobaczył bo trzask łamanych gałęzi było słychać już od kilku minut a pojawiłem się dopiero teraz. Miał tylko wątpliwości czy to ja czy stado dzików brnie przez gęstwinę.

Po wymianie zdań o tym co nas spotkało dowiedziałem się, że Kuba tez nie miał łatwej drogi. Postanowiliśmy więc rozrysować na piasku jak wyglądała trasa naszej wyprawy. Co się okazało? Otóż okazało się, że 2 razy byliśmy od siebie na rzut kamieniem i widzieliśmy to samo miejsce a mimo to nie było możliwości podejść bo dzieliły nas zasieki nie do pokonania. Po wykonaniu mapki na piachu ruszyliśmy po wodzie do brzegu i zapakowaliśmy się do samochodu. Jeszcze nigdy się tak nie cieszyłem, że wracam z ryb. Chcieliśmy przygody to ją dostaliśmy. Dostaliśmy nawet więcej niż można się było spodziewać. Rozmawiając o niecodziennych przeżyciach wróciliśmy do domu cali i zdrowi nie licząc mojej mocno opuchniętej kostki.
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
mateuszwos
16.02.2010 17:38:03
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #455553
Od: 2009-12-1
Obrazek
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
korzun04
16.02.2010 18:34:47
poziom 5

Grupa: Użytkownik

Lokalizacja: Nidzica

Posty: 659 #455640
Od: 2010-2-13
Mateusz jest szansa na spotkanie o którym była mowa na poprzednim portalu koło Kazimierza?
Twoje zdjęcia rozpalają wyobrażnię(wędkarską) a i chęc na rybki się wzmaga.Mam dość już tej zimy...
  
mateuszwos
16.02.2010 18:39:24
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #455647
Od: 2009-12-1
No proste, że tak. Niebawem poruszę temat na forum. Myślę że jak coś takiego dojdzie do skutku to będzie niezapomniane przeżycie dla każdego z nas a już na pewno dla mniewesoły Tyle wirtuozów wędkarstwa w jednym miejscu to będzie cośwesoły

_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
Electra23.04.2024 08:26:40
poziom 5

oczka
  
mateuszwos
17.02.2010 19:08:34
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #457634
Od: 2009-12-1
Pewnego razu na Krowiej Wyspie

Zadzwoniły budziki zsynchronizowanych telefonów. Jak poparzeni wyskoczyliśmy z Kubą ze swoich łóżek. Popatrzyłem za okno chcąc ocenić pogodę i szanse na udaną wyprawę. Słońca jeszcze nie było widać ale dzień z wolna zaczął zastępować noc. Niebo zdawało się być bezchmurne ale tak wczesnym rankiem trudno to określić. Szybka toaleta, śniadanko, trampusie na nogi i wybieg do naszej starej chałupki po sprzęt. Spakowaliśmy to co uważaliśmy za niezbędne do samochodu i ruszyliśmy na „Krowią Wyspę”.

Droga minęła szybko bo to zaledwie kilka kilometrów. Dojechaliśmy do wału wiślanego, stamtąd jeszcze kilkaset metrów dróżką polną i zaparkowałem samochód, bo dalej już przejechać się nie dało. Wysiedliśmy z auta, zarzuciliśmy toboły na plecy i ścieżeczką pośród drzewek i krzaczorów ruszyliśmy w stronę ujścia niewielkiej rzeczki, Chodelki do Wisły. Kilka minut marszu i naszym oczom ukazała się „Krowia Wyspa”. Podwijając nogawki po kamienistej tamie zalanej wodą przedostaliśmy się na wyspę. Poziom wody na Wiśle był na tyle niski, że na środku tejże tamy utworzyła się mini wysepka z kamieni na której to postanowiliśmy rozpocząć wędkowanie.

Rozłożyliśmy sprzęt przyglądając się przyrodzie i innym wędkarzom, którzy nieszczęśliwie wybrali łowienie z brzegu, pośród dość gęstych krzaków i wysokich traw. Ci ludzie z trudem wytrzymywali napór małego paskudztwa jakim były komary. Siekały tak wstrętnie zaciekle, że najwytrwalszy z nich wytrzymał zaledwie godzinę. Nasze miejsce okazało się być wymarzone ponieważ tu nie było nawet jednego małego „gada”. Uzbroiliśmy swoje wędki odpowiednio jedna w rosówkę i druga w pijawkę. Specyfika naszego łowiska była taka, że znajdowaliśmy się pomiędzy dwoma warkoczami. Jeden szerszy i płytszy a drugi głębszy a węższy. Ten pierwszy obławiał Kuba a ja w nadziei że trafię jakiegoś wąsala zestawy posłałem na skraj głębszego warkocza gdzie pojawiał się nurt wsteczny. Nie było jak wbić podpórek pod wędki bo byliśmy na kamieniach więc poopieraliśmy je o większe głazy praktycznie w pozycji leżącej.

Słońce poczęło się z wolna wychylać z za góry znajdującej się po naszej prawej to jest Wschodniej stronie. Dzień zapowiadał się naprawdę ciepły mimo że to był już schyłek lata. Wręcz ze śmiechem na ustach rozebrani do samych spodenek obserwowaliśmy najdzielniejszego już ostatniego wędkarza, który machał rekami jak wiatrakami w walce z plagą komarów. Biedak widząc nas porozbieranych i wypoczywających w niedawno przebudzonego słońca promieniach, tak jak reszta zrezygnował z wędkowania.

Na pierwsze branie nie trzeba było długo czekać. Jedna z Jakubowach wędek pięknie zadrgała i po udanym zacięciu i holu zameldował się dość ładny kleń.
- No to pięknie. Już przegrywam zawody - pomyślałem. Po chwili znów branie u Kuby i tym razem niewielka brzanka poddajła się operacji wyhaczania. To zapowiadało naprawdę piękny ranek nad Wisłą i wiele emocji. Po kolejnych kilku minutach szczytówka wędki Kuby każe zacinać i kolejny kleń zatańczył w nurcie. Zaczęło mi być markotno choć powodu nie miałem najmniejszego, bo wyprawa była jak ze snu. Dookoła piękno! Po prawej stronie wzdłuż Chodelki krajobrazy górskie, po lewej „Krowia Wyspa”, dookoła woda tudzież malowniczo marszczona tamą, tudzież spokojna, słońce swymi promieniami pieszczące rozległą plażę i całą okolicę. Jak tu można nie być w humorze? Tak zauroczony krajobrazem i warunkami napawałem się śpiewem ptactwa coraz rzadziej spoglądając na nieruchome szczytówki moich wędek.

Nagle do życia przywrócił mnie fakt iż moja wędka zaczęła wędrować do wody. Chwyciłem uciekający kij i zaciąłem. Tak muruje tylko wąsaty. Z bananem na gębie udało mi się doprowadzić hol do końca. Sumek nie był imponujących rozmiarów bo ledwo trzymał wymiar ale mimo to cieszył. Spojrzałem na Kubę a Ten znów pracuje kijem i kołowrotkiem. Efektem tej pracy była całkiem przyzwoita brzanka. Wymieniliśmy się gratulacjami i kontynuowaliśmy czynny odpoczynek. Po 1,5 godzinie wędkowania z dorobkiem sumika i klenia ostro dostawałem po tyłku od Kuby, który to miał już 2 brzanki i kilka kleni. Stwierdziłem, że czas na spinning. Kuba pozostał przy swoich gruntówkach a ja zacząłem przemierzanie okolicznych warkoczy i przelewów od czasu do czasu odhaczając małego klenia.

Przeprawiłem się w końcu na drugą stronę Chodelki do stóp wspomnianej góry i tam wznowiłem biczowanie wody. Zamach kolejny rzut i w momencie gdy wirówka lądowała w wodzie nastąpiło uderzenie. Pomyślałem, że tak robi tylko boleń i niebawem mogłem go już obejrzeć z bliska. Kolejny rzut i znów uderzenie. Tym razem zameldował się szczupły ale wyręczył mnie i sam się wyhaczył nim dokończyłem hol. Jeszcze kilkanaście rzutów, zmiana przynęty i powrót na tamę. Gdy wróciłem Kuba już miał spakowane gruntówki i obławiał swoim killerem kleniowym przelewy z umiarkowanym efektem. Po chwili spakowaliśmy sprzęt, przeprawiliśmy się na wyspę i po piaszczystej plaży ruszyliśmy w górę Wisły. Po 200 metrach spacerku doszliśmy do kolejnego przelewu i na przemian obławialiśmy go tuż przy samej tamie. Miejsce okazało się świetne. Raz ja raz Kuba cieszylismy się holem klenia.

Spojrzałem na zegarek potem na Jakuba i obaj już wiedzieliśmy co nastąpi. Znowu trzeba zmoczyć trampki i wrócić na brzeg bo już czas w drogę powrotną. Po wodzie sięgającej do kolan szlismy wzdłuż przelewu obserwując spanikowane malutkie klenie. Będąc już po właściwej stronie. Postanowiliśmy chwilkę odpocząć i sprawdzić czy nic nie pozostało na łowisku. Skusiłem się jeszcze na jeden rzut wzdłuż przelewu, po którym dopiero co szliśmy i o dziwo piękne uderzenie. Po niełatwym holu mogłem do swojego dorobku dopisać słusznego bolenia. Kuba obserwując całe zajście zakomunikował. Chodźmy czym prędzej do domu zanim się obudzę. Wiem co czuł bo jeszcze nigdy tak nie połowiliśmy. Ta wyprawa przyniosła nam tyle wędkarskiej przygody, emocji, doświadczeń i radości, że z trudem można było uwierzyć iż to nie sen. Ciężko było się zebrać w drogę powrotną bo mieliśmy świadomość tego, że to nasza ostatnia wspólna wyprawa na „Krowią wyspę” tego sezonu. Wracając prawiliśmy o przeżyciach, holach, braniach, pogodzie, czyli o tym wszystkim czego doświadczyliśmy tego cudnego, sobotniego przedpołudnia.

_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
mateuszwos
17.02.2010 19:21:28
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #457656
Od: 2009-12-1
Obrazek
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
mateuszwos
17.02.2010 19:22:09
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #457660
Od: 2009-12-1
Obrazek
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
mateuszwos
17.02.2010 19:22:38
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #457663
Od: 2009-12-1
Obrazek
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
mateuszwos
17.02.2010 19:24:00
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #457665
Od: 2009-12-1
Obrazek
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
mateuszwos
17.02.2010 19:26:19
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Posty: 371 #457674
Od: 2009-12-1


Ilość edycji wpisu: 1
Obrazek
Widok na zamek w Janowcu z Krowiej Wyspy
_________________
Wędkarstwo, przyroda, spokój
  
hubi
17.02.2010 19:55:08
poziom 2



Grupa: Użytkownik

Posty: 69 #457780
Od: 2009-12-3
Mateusz fotki bardzo ładne pozdrawiamy Piotrek i hubi.lol
  
maniekpc
19.02.2010 20:24:04
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja: Bydgoszcz

Posty: 333 #461610
Od: 2010-2-13
zajebiście.
  
Kazik
19.02.2010 21:02:19


Grupa: Użytkownik

Posty: 17 #461678
Od: 2010-2-14
Oj Mateuszu szkoda że nie jesteś na wedkuje . Te brzegi podobały mi się i trudno ich tam oglądać . Znam ten opis i już raz go oceniałem . Szkoda że tu nie ma takich ocen .
  
Electra23.04.2024 08:26:40
poziom 5

oczka

Przejdz do góry strony<<<Strona: 2 / 3>>>    strony: 1[2]3

  << Pierwsza     < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » WASZE ARTYKUŁY » MATEUSZWOS

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny