Kazimierz i okolice
Wspólne wędkowanie
Dokładnie tak było. Znam to z autopsji. Jak mi brakuje dawnych wyjazdów z kołem zakładowym. Ile radochy było. Ryba była tylko dodatkiem. A ile anegdot powstało.
Jedna z nich:

Nocny wyjazd na Chodeckie (chyba) żeby nad wodą być o świtaniu. Jak to w autobusie, po kieliszeczku, jakaś zagryzka we własnym zakresie. Jeden z kolegów sięgną ręką do torby z kanapkami i wją jedną. Odwinął, ugryzł i żuje, żuje i po chwili mówi
-Ale ten salceson grubo krojony.
zagląda do kanapki a tam z niej wyłazi rosówka. W torbie też miał słoik z rosówkami i mus ię otworzył.


  PRZEJDŹ NA FORUM