Dariusz Dylewski
wyprawy i inne wypociny
No to mam trochę czasu więc opiszę wypad na Czarną Hańczę.
Tak jak już wcześniej napisałem, z domu ruszyłem o godzinie 1:45 i na miejscu byłem o 4:00. Po zajechaniu na miejsce okazało się że jeszcze wszyscy śpią po piątkowym powitaniu lol
Jako pierwsi, koło 5:00, pokazali się najmłodsi koledzy i nareszcie mogłem wypić kawkę. Powoli zaczęli budzić się pozostali, a zawody podobno miały zacząć się o 5:30 taki dziwny

Kawka wypita i teraz "osiołkowi w żłobie dano", jaką wybrać metodę - spinning czy mucha. Postanowiłem sam ze sobą iść na kompromis, zacznę od spinningu i pójdę w dół rzeki, a wracając zostawię spinning i wezmę muchę i pójdę w górę.

Pierwszy rzut wykonałem około 6:30, a ostatni około 11:00 i wynik 0, nawet bez kontaktu z rybką. No chyba że kontaktem można nazwać zebranie żaby przez pięknego kabana który zostawił piękny lej na wodzie. Obrzucałem wszystkie fajne miejscówki



Jako że założyłem spodniobuty dostawałem się w miarę możliwości do zwalonych drzew i obrzucałem je raz z jednej, raz z drugiej strony. Zmieniałem przynęty co chwilkę, a to obrotówka, a to twisterek. Zakładałem też wahadłówki i koguciki.
Po powrocie na kwaterę mała przekąska i zmieniam spinning na muchówkę. Na pierwszy ogień idą strimerki. Potem nimfy już nawet próbowałem na sucharka i też bez kontaktu.
Ale czy tak naprawdę ważne jest na takim wypadzie to żeby złowić rybę, dla mnie nie, spotkałem się z kumplami, pogadaliśmy (też), wymieniliśmy się doświadczeniami. W niedzielęcool już nie rozkładałem żadnego kija, bo trochę za głośno szumiały drzewa i śpiewały ptaszkicool
W sumie na 10 wędkarzy złowiono 6 kropek i 1 klonka. Klonek miał 26 cm, a największa kropka 34 cm.

No i jeszcze 2 zdjęcia z Czarnej Hańczy.





Teraz odliczam już dni do następnego wyjazdu, tym razem jadę do Orzechowa na morskie trocie łowione brodząc w morzu. Wyjazd 16 kwietnia.


  PRZEJDŹ NA FORUM